Wielka Sala

Wielka Sala. Tutaj odbywają się wszystkie uroczystości zakończenia i otwarcia roku szkolnego a także tutaj uczniowie spożywają posiłki.

Wielka Sala robiła ogromne wrażenie. Kiedy już dotarł tutaj z małej wioski położonej u podnóża wielkiej twierdzy nie potrafił ukryć podziwu. Wraz z innymi pierwszoroczniakami stał teraz wśród długich stołów, czekając na swoją kolej w ceremonii przydziału.

-Jonothan Starsmore. - nauczyciel wyczytał jego nazwisko.

Podszedł do niewielkiego krzesła, na którym spoczywała stara, wyświechtana tiara. Kiedy usiadł, nauczyciel nałożył mu ją na głowę. Usłyszał głos.

-Witam pana, co my tu mamy? Hmmm... Chęć rozwoju, nauki, głowa dość pojemna... Najlepszy dla ciebie będzie... RAVENCLAW!!!

Stół, przy którym siedzieli studenci Krukonów wybuchł oklaskami. Podszedł do niego i zajął wolne miejsce. Odziany w szatę, z różdżką, był gotów rozpocząć naukę. Czekał na innych uczniów.

Legumir po raz pierwszy w życiu widział coś takiego bardzo magicznego... Był pełen podziwu, magię czuć z dala. Szczena mu opadła, a z zamyślenia obudził go dźwięk jego nazwiska.

- Legumir Shaye!

Przetłoczył się między pierwszoroczniakami i niepewnie usiadł na stołku a nauczyciel włożył mu na głowę starą tiarę...

- Hmm... Tęgi umysł... chęć wykazania się... Myślę, że najlepiej nadawałbyś się do Ravenclawu... - usłyszał głos w swojej głowie. Nie chciał tam iść, wolał Gryffindor, gdzie była jego cała rodzina...

- Nie.. - mruknął cicho.

- Nie? A więc niech będzie... GRYFFINDOR! - ryknęła Tiara a Gryffoni przy stole wybuchnęli wiwatami i oklaskami. Legumir podszedł do ich stołu.

Siedział w miejscu, gdzie znajdowały się osoby najbardziej znane i uważane za zdolne. Nie obchodziły go jakieś istoty, które nie są równe jego poziomowi. Gdy usłyszał nagle dźwięk swojego nazwiska wstał pełen dumy unosząc się dumą nad wszystkimi.

Podszedł do nauczyciela podnosząc końcówkę swojej szaty podwinął ją siadając na krześle. Szybkim ruchem ręki nauczyciel założył na jego głowie kapelusz, który od razu zaczął myśleć.

- A więc bardzo duży talent.. Sądzę, że w Gryffindorze na pewno się wiele nauczysz.. - w tym momencie aż chciało mu się wstać i zrobić awanturę na cały hol, bo jego cała rodzina znajdowała się w Slytherinie.

- Hmm, ale nie będzie tam pasował przecież jego charakter nie pasuje do Gryffindoru.. Niech będzie Slytherin.. - wykrzyczał kapelusz gdzie od razu słychać było radość w miejscu gdzie siedziały osoby z Slytherinu. Humor od razu mu się poprawił, a także wiedział, że teraz nic nie stoi mu na drodze zdobycia siły potrzebnej do odnalezienia ojca. Ruszył żwawym krokiem do stołu Slytherinu siadając z brzegu.

Wszedł z wszystkimi do sali. Gdy nadeszła jego kolej na przydzielenie do domu podszedł i założył na głowę kapelusz. W swojej głowie usłyszał głos. "Tak, odważny i zdolny... smykałka do eliksirów... odważny... sprytny... hmm gdzie byś pasował... inny niż reszta rodziny, nie pasujesz do Gryffindoru... chyba wiem..."
- SLYTHERIN!!!
Paolo zrobił się blady. Pierwsza osoba w rodzinie od pokoleń będąca w tym domu. Nigdy nikt wprawdzie źle o nim nie mówił ale chłopak nie chciał do niego należeć. Blady podszedł do stołu Ślizgonów i usiadł. Nie wiedział czy rodzina to zaakceptuje. Jeżeli nie to będzie musiał im udowodnić że jest osobą godną nazwiska Drake. Siedział zamyślony, dopiero zapach jedzenia go orzeźwił.

Wraz z pozostałymi pierwszorocznymi wszedł do sali. Sala zrobiła na nim niemałe wrażenie i zaczął myśleć już nad tym jak to będzie, gdy on zacznie dysponować magią na takim poziomie, by tworzyć takie rzeczy.
Siadł w jakimś miejscu, ale nie zwracał za bardzo uwagi na innych. Wpatrywał się w ów dziwny kapelusz co to wykrzykiwał co chwila nazwy poszczególnych domów.
Dwóm osobom pod rząd wyrokowano Slytherin.
-Vaj Hiova! - usłyszał swe imię i ruszył na środek. Wiedział, że cokolwiek się stanie w tym momencie i tak nic nie przeszkodzi mu to w drodze do wyznaczonych celów.

-Takiś typ... marzenia, ciągle tylko sława i sława, moc, siła... chciałby być bohaterem, o którym pamięć trwałaby na wieki... przy tym całkiem nadaje się... no niech będzie
SLYTHERIN!!!

Wstał z krzesła i ruszył ku wiwatującemu stołowi Ślizgonów.

Spokojnie dotarł na sale. Czekał na swoją kolej. Nagle usłyszał:
-Paul Canovero
Usiadł na krześle a czapka zaczęła coś mamrotać:
-Odważnie i męski choć ubogi. Uczeń dobry i ambitny. Hmm nie wiem ale niech będzie
Gryffindor

Wstał i szedł w kierunku wiwatujących Gryffonów.
-Tak- powiedział po cichu

Valara stała w długim rządku pierwszoroczniaków, czekających na swój przydział. Przed chwilą do Gryffindoru dołączyła dwójka chłopaków, których widziała już na ulicy Pokątnej.
Nim się obejżała już była jej kolej.
-Valara Sinclair! - wyczytał nauczyciel. Dziewczyna niepewnym krokiem podeszła do niskiego stołka. Usiadła, błagając w duchu, by dostać się do Gryffindoru.
-Hmm... Chęć sprawdzenia się, wykazania się odwagą... Zarazem jednak wielki potencjał, chęć zdobywania wiedzy i wielkiej kariery w przyszłości... Może by tak... Ravenclaw? - mruczała tiara.
-Gryffindor... Błagam, Gryffindor... - prosiła Valara w myślach.
-Hm... No dobrze, niech będzie... GRYFFINDOR!! - krzyknęła tiara.
Valara zadowolona zeszła z taboretu i udała się do stołu swego domu, gdzie przywitano ją okrzykami radości, jak przy każdym pierwszorocznym. Usiadła niedaleko niejakiego Legumira i odwróciła się w stronę stołu, przy którym siedzieli nauczyciele, by dalej oglądać ceremonię przydziału.

Legumir klaskał głośno wraz z innymi Gryfonami gdy do ich stołu podszedł niejaki Paul Canovero i Valara Sinclair.
Powiódł wzrokiem za dziewczyną, która usiadła niedaleko Legumira i uśmiechnął się do niej. Cieszył się, że Tiara wybrała dla niej Gryffindor.

Valara odwzajemniła uśmiech i spytała:
-I jak tam, po stresie? - powiedziała przyjaźnie. -Miło mi poznać, żeby tradycji stało się za dość: Valara jestem. - przedstawiła się.

- Legumir... Mnie również miło Cię poznać... No tak... po stresie... Mam nadzieję, że godnie będziemy reprezentować nasz dom..

Siedząc w śrud dzieci czekał aż przyjdzie jego kolej.Już rozłączono 23 osoby aż wkońcu doczekał się wyczytano jego imię i nazwisko.
-Alphonse Walker!
Wygrzebał się z tłumu i wszedł po schodkach.Usiadł na krześlie a ,nauczyciel założył mu tiarę na głowę.
-Co ja tu wizdę.... głowa pełna pomysłów.... duży potencjał.... wielka moc..... z takimi cechami byłbyś dobry w Slytherinie jednak..... pomocny i uczciwy...... może Gryffindor?Niee.... za leniwy na gryffindor...... tak..... wiem..... Huffelpuff
Zdięli tiarę chłopcu z głowy.
-Super będzie czworomag.-Pomyślał idąc do stołu puchonów.Gdy spojżał na niego nikt tam nie siedział.Był pierwszym puchonem jakiego wylosowali tutaj.Dumny z tego faktu siadłjako pierwszy przy stole puchonów.

-Tego jestem pewna... Chociaż... Cały rok nie można być świętym... - odpowiedziała, mrugając do chłopaka i dalej obserwując ceremonię.

Uśmiechnął się na tą czarującą zaczepkę.

- Nie wiem co masz na myśli... Ale piszę się na to, jeśli chcesz. - wygląda na to, że zaprzyjaźnia się z jedną z uczennic Hogwartu, Legumir jest dość skryty...

-No to mam pierwszego ochotnika na szkolne przygody! - odpowiedziała Valara, zabawnie szczerząc się do chłopaka. Jak widać lubiła nawiązywać nowe znajomości, i chyba jej to wychodziło.

Uśmiechnął się do niej.

- Buszowanie nocami po Hogwarcie zalicza się do tych przygód?

-Do głównych! - odrzekła. W życiu nie posądzałaby się o opracowywanie małych wybryków już na ceremonii przydziału. -Gdyby co, zgłaszaj się do mnie. Nauka nauką, ale przyjemność z życia też trzeba czerpać! - stwierdziła.
-Gdzie się podziała grzeczna Valarka sprzed paru tygodni? - pomyślała i uśmiechnęła się do własnych myśli.

- No to mam nadzieję, że zostaniemy przyjaciółmi i odkryjemy wszystkie tajemnice tego zamku.

Nigdy nie przypuszczał, że dziewczyna może coś nabroić, może dlatego, że jego siostra była dość grzeczna i nie miał do czynienia z niegrzecznymi dziewczynkami.

-Z wielką chęcią! - odparła zadowolona, że zjednała sobie przyjaciela. Ten rok nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa, zapowiadał się być całkiem ciekawy i miała zamiar przeżyć go na tyle, by niczego nie żałować, oraz by mieć jak najwięcej wspomnień...

Podparł głowę ręką wzdychając z nudów.Czekał aż wkońcu ktoś dołączy do puchonów.Znudzony wsdychał i przyglądał się jak to kolejni człąkowie dołączają do Gryffindoru ,Slytherinu czy Ravenclawu.

Widział że 2 uczniów rozmawia ze sobą, postanowił się przysiąść. Przysunął się na ławce i powiedział:
-Witam jestem Paul. Ciekawe kiedy zaczną się lekcje. Widać że już się znacie z poza Hogwartu.

Oprócz tłumu pierwszorocznych w sali było również wielu starszych uczniów.Gdy zostało wyczytane jego imię i nazwisko podszedł i usiadł na wskazanym miejscu.Po chwili na jego głowie znalazł się tiara:
- Hmm...trudny orzech do zgryzienia...Napewno nie Hufflepuff.Czysta krew potężnych czarodziejów pasowała by do Slytherinu.Jednak nie szukasz potęgi za wszelką cenę....Gryffindor czy Ravenclaw ??
Cały czas siedział w milczeniu.Nie miał jakiegoś domu do którego szczególnie chciał trafić.
- RAVENCLAW !!! - wrzasnęła nagle tiara przydziału.
Przy aplauzie pozostałych uczniów z tego domu zajął miejsce przy stole.

-Witaj! - przywitała się z uśmiechem Valara - Lekcje pewnie rozpoczną się dopiero jutro, uczta jeszcze trochę czasu potrwa. A co do mojej znajomości z Legumierem, to właściwie poznaliśmy się dopiero przed chwilą. - wytłumaczyła, spoglądając w stronę stołka, z którego zszedł właśnie chłopak, przydzielony do domu Krukonów.

- Dokładnie - uśmiechnął się.

Miał nadzieję, że niedługo pojawi się jedzenie. Był bardzo głodny...

-To jak na tak krótką znajomość bardzo dobrze się dogadujecie. No kiedy będzie to żarcie, nie jadłem nic po drodze do Hogwartu bo myślałem że to się szybko skończy.

Chciał jak najlepiej poznać nowych kolegów z domu dlatego tak do nich zagadywał.